Rozdział 17
-Pani Weronika?
-Tak. Coś z babcią?- zapytałam przerażona
-Nie. Z panią Lilianą. Właśnie zaczęła rodzić.
-Dobrze to ja już jadę. Dziękuje za informację.- rozłączyłam się- Dobrze, że zrobiliśmy pokój bo Lilka właśnie rodzi! Biorę torbę i jedziemy.
-Ale to za wcześnie.
-Najwyraźniej mała się śpieszy.
LILI:
Leżałam już na sali i czekałam na swoją perełkę.
-Proszę to jest pani córka- podała mi położna moje maleństwo
Zaczęłam płakać bo to uczucie było nie do opisania. Jej malutkie paluszki zaplotły się o mojego dużego palca. Ona jest tak śliczna. Nic po za nią w tym monecie się nie liczyło . Tylko ona.
-Lila!- do sali wparowała Werka z Maćkiem- o jejku jaka ona urocza
-Śliczna jest- powiedział Maciek
-Zostaniecie jej rodzicami prawda?
-Ale jak to ja też?- zapytał Maciek
-Tak bardzo bym chciała. Niech Laura ma chociaż kochającego ojca chrzestnego.
-Lili oczywiście, że będę to dla mnie zaszczyt!
-Czy babcia wie, że urodziłaś?- zapytała moja siostra
-Nie. Chyba nikt jej nie powiedział
-To pójdę do niej. Tylko najpierw zrobię Wam zdjęcia.- Werka zrobiła zdjęcie mi i Laurze oraz jej samej
-Mogę do nich dołączyć?- zapytał Maciek
-No jasne- powiedziałam i obie nas objął
-Świetne. Idę do babci.
WERA:
Zapukałam do sali i weszłam. Babcia nie wyglądała za dobrze:
-Babciu wszystko dobrze?- zapytałam dotykając jej ręki
-Tak- uśmiechnęła się, lecz ten uśmiech nie był szczery-Co u Was?
-Lilka właśnie urodziła! Pokaże Ci zdjęcia- wyjęłam telefon i pokazałam jej prawnuczkę.
-Śliczna! A jak Lili się czuje?
-Dobrze. Była dzielna powiedzieli, że bardzo szybko urodziła. Mała co prawda trochę się pośpieszyła, ale jest zdrowa.
-Ucałuj je. Nawet nie wiesz jak się cieszę- ścisnęła moją rękę- Jestem bardzo szczęśliwa.
-Nie długo będziemy wszystkie razem w domu- posłałam jej ciepły uśmiech. -Coś Ci potrzeba?
-Nie kochanie. Wszystko mam. Teraz tylko bym chciała iść spać. W nocy się nie wyspałam.
-Rozumiem. To ja już pójdę.- jednak gdy wychodziłam z sali zatrzymał mnie lekarz i chciał ze mną rozmawiać- To kiedy babcia będzie mogła wyjść?
-Sądzę, że nie prędko.
-Jak to? Przecież jest wszystko dobrze!
-Było. Pani Weroniko pani Hania miała robione badania i nie wyszły wszystkie tak jak powinny. Musi jeszcze zostać.
-Ale to coś poważnego? Co jej jest?
-Po zawale organizm pani babci nie wrócił do pełnej sprawności. Proszę się nie martwić. Będzie dobrze i pani Hania wróci do domu tylko jeszcze nie teraz.
-Do widzenia.- po informacji lekarza byłam zdziwiona i przerażona! Przecież babcia czuła się już dobrze miała wyjść do domu! Cieszyłam się, że na świat przyszła Laura i sądziłam, że to będzie najlepszy dzień w moim życiu, ale cholernie boje się o babcie. Wyszłam ze szpitala i zadzwoniłam do Maćka, że czekam przy samochodzie:
-Czemu nie wróciłaś do Lili?- zapytał wsiadając do auta
-Nie chciałam.
-Wera coś się stało?
-Maciek z babcią nie jest dobrze. Musi jeszcze zostać w szpitalu.
-Wera, ale co jej jest dokładnie?
-Lekarz powiedział, że są złe wyniki i musi jeszcze tu leżeć. Bardzo się o nią boje.
-Skarbie nic jej nie będzie.- przytulił mnie do siebie i pojechaliśmy do domu.
NARRATOR:
Po dwóch dniach od narodzin córki Liliany młoda mama mogła opuścić szpital. Weronika przyjechała wraz z Maćkiem odebrać siostrę:
-Lilka muszę Ci coś powiedzieć- nie mogła dużej trzymać w tajemnicy, że z ich babcią nie jest najlepiej- Babcia jest nie w najlepszym stanie i nie wiadomo kiedy wyjdzie.
-Ale Wera jak to?- pytała zdenerwowana
-Może poszła byś z małą ją odwiedzić?
-Oczywiście pójdę- powiedziała ze łzami w oczach.
Weronika zapytała lekarza babci czy siostra może odwiedzić babcie z córką. Lekarz początkowo nie wyrażał zgody gdyż uznał, że to nie bezpieczne dla dziecka. Jednak obie kobiety były tak zdeterminowane, że mężczyzna nie miał innego wyjścia. Lili weszła wraz ze swoją córką do sali starszej kobiety:
-Lilka! Tak dawno Cię nie widziałam- powiedziała- czy to jest moja prawnuczka?
-Tak. Chcesz ją na ręce?
-Mogę?- dziewczyna podała delikatnie swoją pociechę w ramiona babci- Ona jest tak słodka i te minki. Wasza mama też tak robiła- kobiecie pociekła łza na wspomnienie kiedy to ona dostała pierwszy raz w ramiona swoją jedyną córkę.
-Babciu dobrze się czujesz?
-Tak to ze szczęścia. Szkoda, że Marcelinka nie może jej wziąć na ręce. Była by szczęśliwa. A jak ona ma na imię?- Dziewczyna chciała powiedzieć Laura lecz coś w sercu ją hamowało
-Ma na imię Marcelina po mamię
-Jesteś kochana. Moja mała Marcelinka.
-Przepraszam, ale pani powinna już wyjść z tą małą pięknością- powiedział lekarz uchylając drzwi
-Tak już. - dziewczyna zabrała Marcelinę i wsadziła ją do fotelika- Babciu bardzo Cię kocham
-Ja was też- Weronika i Maciek całą scenę widzieli przez szybę
-Maciek, a jeśli to jest ich ostatnie...
-Wera nie mów tak! Nie można tak myśleć!- przytulił ją do swojego ramienia, a Lili wyszła z sali.- To co możemy jechać?
-Tak- odpowiedziała
Gdy weszli do domu Maciek i Wera zaprowadzili Lilianę do pokoju:

-Niespodzianka!
-Boże tu jest pięknie! Tak bałam się, że nie mam nic przygotowane, a głupio było mi prosić Was o pomoc.
-Nie musiałaś. Sami wpadliśmy na ten pomysł- powiedziała Wera przytulając swoją siostrę.- Na prawdę Ci się podoba?
-Wera tu jest ślicznie.
-Mam nadzieję, że Laurze też się podoba!
-Właśnie chce Wam powiedzieć, że ona ma na imię Marcelina. Po mamię.- Weronika nie mogła pohamować swoich łez- Wera chyba nie jesteś zła?
-Zwariowałaś?! Cieszę się. Na prawdę. Dziękuje Ci za to.
-Śliczne imię- powiedział Maciek- ale sądzę, że Marcelinka chcę jeść.- wskazał na marudzącego noworodka.A sam udał się do kuchni po piękny bukiet kwiatów i wręczył go Lili :
-To dla mnie ? Z jakiej okazji?
-Dziękujemy, że dałaś nam kolejną osóbkę do kochania- powiedziała Wer przytulając siostrę
-Jesteście kochani.
W tym czasie kiedy cała trójka obserwowała możliwości małej istoty w szpitalu trwała walka o życie! Hanna dostała drugiego zawału zaraz po wyjściu wnuczek ze szpitala. Lekarz cały czas starał się ustabilizować stan kobiety.
-Proszę pozwolić mi odejść.- mówiła cicho- do córki i męża już długo na mnie czekają.
-Potrzebują panią wnuczki i prawnuczka. Musi pani walczyć.- lekarz był bardzo zdeterminowany
-Już nie. Teraz kiedy obie są szczęśliwe. Wiem, że są bezpieczne. Dorosłe mają swoje życie. Wykonałam już wszystko w swoim życiu.
-Pani Haniu...- jednak maszyny ponownie zaczęły wariować jak oszalałe. Lekarz zaczął reanimacje i kolejną i kolejną lecz to nic nie dało. Był młodym człowiekiem lecz dobrze znał się na tym co robi. Kocha pomagać i nie cierpi mówić takich informacji. Zazwyczaj "zleca" to innym lecz tym razem chciał powiedzieć to sam. Widział jak Weronika cierpi i jak bardzo wierzyła w to, że babcia wróci do domu. Jak tylko Marcelina zjadła Lilka położyła ją na łóżko i obserwowali jej uroczę miny.
Niestety tą chwilę przerwał telefon:
-Słucham?- powiedziała dość rozbawiona podziwiając swoją siostrzenice
-Z tej strony doktor Fabian Nortecki. - Weronika wiedziała, że albo jest to wiadomość o po prawię zdrowia babci, albo jej śmierci jednak pragnęła usłyszeć to, że babcia czuje się dobrze- Mam dla pani złą wiadomość- Weronice już ciekły łzy po policzku nie chciała tego usłyszeć.- Pani Hania odeszła od nas o 18:48. - Jej potok łez był jeszcze większy jakby ktoś odkręcił kran w jej oczach. Jednak bardzo szybko uświadomiła sobie, że jej matka umarła dokładnie o tej samej godzinie-Nawet nie wiesz jak jest mi przykro- powiedział mężczyzna już bez żadnych pan czy pani- Przyjmij moje najszczersze kondolencje- Lili i Maciek patrzyli po sobie i nie mogli odgadnąć co się stało
-Dziękuje, ale czemu nic nie zrobiłeś?!- wykrzyczała
-Robiłem wszystko co w mojej mocy. Przepraszam, jeżeli mogę Ci w czymś pomóc?
-Nie dziękuje.- powiedziała i zakończyła rozmowę. Wiedziała, że to nie wina Fabiana lecz chciała na kogoś to zrzucić by było jej łatwiej.
-Wercia co się stało?- zdobył się na odwagę
-Lili nasza babcia...- Weronika nie chciała tego wymówić te słowa nie chciały wyjść z jej ust. Przecież ta kobieta była dla nich jak matka! Jak druga matka z czego pierwszą straciły.
-Wera nie! Czy Babcia nie żyje?- zapytała by upewnić się
-Tak-dziewczyna rzekła tak cicho, że bardziej można było to odczytać z jej ruchu warg
Lili, Maciek i Weronika nie potrafili wydusić słowa jedyne co burzyło ich cisze to był cichy oddech maleńkiej dziewczynki wtulonej w ramiona Maćka. On uwielbiał tą starszą kobietę i wiedział jak wielkim wsparciem była dla jego dziewczyny i Liliany. Wiedział, że teraz nie jest odpowiedzialny tylko za Weronikę, ale i za Lili i jej dziecko. Obie siostry były zrozpaczone po stracie babci. Leżały wtulone w siebie i płakały. Liliana, która nie odrywała oczu od swej pociechy przez łzy nie mogła tego czynić. Dziękowała w myślach, że Maciek jest tak kochany, że zajął się jej córką. Dziewczyny po jakimś czasie zasnęły, a mężczyzna udał się do pokoju Liliany i Marceliny by ją położyć.
Po chwili dostał telefon:
-Synu gdzie Ty jesteś ?- powiedział jego tata
-Tato przepraszam zapomniałem o tym spotkaniu, ale babcia Wery...umarła. Dlatego całkowicie zapomniałem.
-Jezu! Przykro mi. Oczywiście ja to załatwię, a Ty z nimi zostań. Może pomóc Ci jakoś? Może mama przyjedzie pomoże z małą? Pewnie Lilka nie ma siły zajmować się córką
-Tato dziękuje, ale poradzę sobie sam. Tylko chciałbym chociaż dwa dni wolnego.
-Oczywiście. Trzymaj się jak coś to dzwoń.
Następnego dnia Weronika wraz z Maćkiem musieli iść do szpitala po akt zgonu by móc zacząć przygotowania do pogrzebu. Dziewczyna weszła do gabinetu lekarskiego:
-Jak pani się czuje?- zapytał Fabian
-A jak mogę się czuć? Przepraszam. Nie chciałam być nie miła po prostu...jest mi ciężko- powiedziała we łzach
-Rozumiem nie mam pretensji- powiedział kładąc na jej ramieniu rękę- chce Ci powiedzieć, że Twoja babcia powiedziała mi ważne słowa.
-Jakie?- zapytała wycierając swoje oczy
-Powiedziała, że teraz może odejść do córki i męża bo wy jesteście już szczęśliwe. Ty masz Maćka Twoja siostra córkę. Nie mówię Ci tego, żeby no nie wiem jak to powiedzieć. Po prostu sądzę, że powinnaś to wiedzieć. Może jakoś Ci to pomoże.- dziewczynie rzeczywiście zrobiło się trochę lepiej lecz na pewno nie ukoiło jej to bólu i żalu - Proszę- podał jej kartę
-Dziękuje, czy ona bardzo się męczyła?
-Nie i w ogóle nie bała się śmierci.Dostała drugiego zawału. Zdążyła tylko powiedzieć te słowa. Nie płacz już pani Hania by tego nie chciała. Teraz zajmijcie się Marceliną. Chyba dobrze pamiętam?
-Tak dobrze- wymusiła uśmiech na swej twarzy- imię po mamie. Umarła gdy miałam 5 lat.
-Przykro mi, ale skoro przeżyłaś tak straszną tragedie to to też pokonasz.
-Dziękuje za te słowa. Będę już szła.
-Jasne trzymaj się.-dziewczyna wyszła z gabinetu
-Czemu tak długo?- zapytał zniecierpliwiony Maciek, a ona wtuliła się w jego potężne ramiona
-Babcia powiedziała, że musi odejść już do mamy i dziadka, ale ja jej też potrzebuje- mężczyzna pogłaskał ją po głowie i pocałował w czoło
-Proszę się nią opiekować- powiedział Fabian wychodząc z gabinetu
-Słucham? Ja wiem jak mam się nią opiekować i nikt nie musi mi tego mówić!- wykrzyczał Maciek co Weronikę zdenerwowało
-Proszę ciszej tu jest szpital, a nie bar!- powiedział lekarz- Trzymaj się- rzucił w stronę Weroniki i poszedł
-Maciek uspokój się! W ogóle jak Ty się zachowujesz? Powinieneś mnie wspierać, a nie krzyczysz!
-Przepraszam, ale on mnie wkurza. Zrozum mnie mi też jest ciężko. Uwielbiałem Twoją babcie przecież wiesz.- wziął ją w swoje ramiona- przepraszam
-Rozumiem i dziękuje, że jesteś.
-Tak. Coś z babcią?- zapytałam przerażona
-Nie. Z panią Lilianą. Właśnie zaczęła rodzić.
-Dobrze to ja już jadę. Dziękuje za informację.- rozłączyłam się- Dobrze, że zrobiliśmy pokój bo Lilka właśnie rodzi! Biorę torbę i jedziemy.
-Ale to za wcześnie.
-Najwyraźniej mała się śpieszy.
LILI:
Leżałam już na sali i czekałam na swoją perełkę.
-Proszę to jest pani córka- podała mi położna moje maleństwo
Zaczęłam płakać bo to uczucie było nie do opisania. Jej malutkie paluszki zaplotły się o mojego dużego palca. Ona jest tak śliczna. Nic po za nią w tym monecie się nie liczyło . Tylko ona.
-Lila!- do sali wparowała Werka z Maćkiem- o jejku jaka ona urocza
-Śliczna jest- powiedział Maciek
-Zostaniecie jej rodzicami prawda?
-Ale jak to ja też?- zapytał Maciek
-Tak bardzo bym chciała. Niech Laura ma chociaż kochającego ojca chrzestnego.
-Lili oczywiście, że będę to dla mnie zaszczyt!
-Czy babcia wie, że urodziłaś?- zapytała moja siostra
-Nie. Chyba nikt jej nie powiedział
-To pójdę do niej. Tylko najpierw zrobię Wam zdjęcia.- Werka zrobiła zdjęcie mi i Laurze oraz jej samej
-Mogę do nich dołączyć?- zapytał Maciek
-No jasne- powiedziałam i obie nas objął
-Świetne. Idę do babci.
WERA:
Zapukałam do sali i weszłam. Babcia nie wyglądała za dobrze:
-Babciu wszystko dobrze?- zapytałam dotykając jej ręki
-Tak- uśmiechnęła się, lecz ten uśmiech nie był szczery-Co u Was?
-Lilka właśnie urodziła! Pokaże Ci zdjęcia- wyjęłam telefon i pokazałam jej prawnuczkę.
-Śliczna! A jak Lili się czuje?
-Dobrze. Była dzielna powiedzieli, że bardzo szybko urodziła. Mała co prawda trochę się pośpieszyła, ale jest zdrowa.
-Ucałuj je. Nawet nie wiesz jak się cieszę- ścisnęła moją rękę- Jestem bardzo szczęśliwa.
-Nie długo będziemy wszystkie razem w domu- posłałam jej ciepły uśmiech. -Coś Ci potrzeba?
-Nie kochanie. Wszystko mam. Teraz tylko bym chciała iść spać. W nocy się nie wyspałam.
-Rozumiem. To ja już pójdę.- jednak gdy wychodziłam z sali zatrzymał mnie lekarz i chciał ze mną rozmawiać- To kiedy babcia będzie mogła wyjść?
-Sądzę, że nie prędko.
-Jak to? Przecież jest wszystko dobrze!
-Było. Pani Weroniko pani Hania miała robione badania i nie wyszły wszystkie tak jak powinny. Musi jeszcze zostać.
-Ale to coś poważnego? Co jej jest?
-Po zawale organizm pani babci nie wrócił do pełnej sprawności. Proszę się nie martwić. Będzie dobrze i pani Hania wróci do domu tylko jeszcze nie teraz.
-Do widzenia.- po informacji lekarza byłam zdziwiona i przerażona! Przecież babcia czuła się już dobrze miała wyjść do domu! Cieszyłam się, że na świat przyszła Laura i sądziłam, że to będzie najlepszy dzień w moim życiu, ale cholernie boje się o babcie. Wyszłam ze szpitala i zadzwoniłam do Maćka, że czekam przy samochodzie:
-Czemu nie wróciłaś do Lili?- zapytał wsiadając do auta
-Nie chciałam.
-Wera coś się stało?
-Maciek z babcią nie jest dobrze. Musi jeszcze zostać w szpitalu.
-Wera, ale co jej jest dokładnie?
-Lekarz powiedział, że są złe wyniki i musi jeszcze tu leżeć. Bardzo się o nią boje.
-Skarbie nic jej nie będzie.- przytulił mnie do siebie i pojechaliśmy do domu.
NARRATOR:
Po dwóch dniach od narodzin córki Liliany młoda mama mogła opuścić szpital. Weronika przyjechała wraz z Maćkiem odebrać siostrę:
-Lilka muszę Ci coś powiedzieć- nie mogła dużej trzymać w tajemnicy, że z ich babcią nie jest najlepiej- Babcia jest nie w najlepszym stanie i nie wiadomo kiedy wyjdzie.
-Ale Wera jak to?- pytała zdenerwowana
-Może poszła byś z małą ją odwiedzić?
-Oczywiście pójdę- powiedziała ze łzami w oczach.
Weronika zapytała lekarza babci czy siostra może odwiedzić babcie z córką. Lekarz początkowo nie wyrażał zgody gdyż uznał, że to nie bezpieczne dla dziecka. Jednak obie kobiety były tak zdeterminowane, że mężczyzna nie miał innego wyjścia. Lili weszła wraz ze swoją córką do sali starszej kobiety:
-Lilka! Tak dawno Cię nie widziałam- powiedziała- czy to jest moja prawnuczka?
-Tak. Chcesz ją na ręce?
-Mogę?- dziewczyna podała delikatnie swoją pociechę w ramiona babci- Ona jest tak słodka i te minki. Wasza mama też tak robiła- kobiecie pociekła łza na wspomnienie kiedy to ona dostała pierwszy raz w ramiona swoją jedyną córkę.
-Babciu dobrze się czujesz?
-Tak to ze szczęścia. Szkoda, że Marcelinka nie może jej wziąć na ręce. Była by szczęśliwa. A jak ona ma na imię?- Dziewczyna chciała powiedzieć Laura lecz coś w sercu ją hamowało
-Ma na imię Marcelina po mamię
-Jesteś kochana. Moja mała Marcelinka.
-Przepraszam, ale pani powinna już wyjść z tą małą pięknością- powiedział lekarz uchylając drzwi
-Tak już. - dziewczyna zabrała Marcelinę i wsadziła ją do fotelika- Babciu bardzo Cię kocham
-Ja was też- Weronika i Maciek całą scenę widzieli przez szybę
-Maciek, a jeśli to jest ich ostatnie...
-Wera nie mów tak! Nie można tak myśleć!- przytulił ją do swojego ramienia, a Lili wyszła z sali.- To co możemy jechać?
-Tak- odpowiedziała
Gdy weszli do domu Maciek i Wera zaprowadzili Lilianę do pokoju:

-Niespodzianka!
-Boże tu jest pięknie! Tak bałam się, że nie mam nic przygotowane, a głupio było mi prosić Was o pomoc.
-Nie musiałaś. Sami wpadliśmy na ten pomysł- powiedziała Wera przytulając swoją siostrę.- Na prawdę Ci się podoba?
-Wera tu jest ślicznie.
-Mam nadzieję, że Laurze też się podoba!
-Właśnie chce Wam powiedzieć, że ona ma na imię Marcelina. Po mamię.- Weronika nie mogła pohamować swoich łez- Wera chyba nie jesteś zła?
-Zwariowałaś?! Cieszę się. Na prawdę. Dziękuje Ci za to.
-Śliczne imię- powiedział Maciek- ale sądzę, że Marcelinka chcę jeść.- wskazał na marudzącego noworodka.A sam udał się do kuchni po piękny bukiet kwiatów i wręczył go Lili :
-To dla mnie ? Z jakiej okazji?
-Dziękujemy, że dałaś nam kolejną osóbkę do kochania- powiedziała Wer przytulając siostrę
-Jesteście kochani.
W tym czasie kiedy cała trójka obserwowała możliwości małej istoty w szpitalu trwała walka o życie! Hanna dostała drugiego zawału zaraz po wyjściu wnuczek ze szpitala. Lekarz cały czas starał się ustabilizować stan kobiety.
-Proszę pozwolić mi odejść.- mówiła cicho- do córki i męża już długo na mnie czekają.
-Potrzebują panią wnuczki i prawnuczka. Musi pani walczyć.- lekarz był bardzo zdeterminowany
-Już nie. Teraz kiedy obie są szczęśliwe. Wiem, że są bezpieczne. Dorosłe mają swoje życie. Wykonałam już wszystko w swoim życiu.
-Pani Haniu...- jednak maszyny ponownie zaczęły wariować jak oszalałe. Lekarz zaczął reanimacje i kolejną i kolejną lecz to nic nie dało. Był młodym człowiekiem lecz dobrze znał się na tym co robi. Kocha pomagać i nie cierpi mówić takich informacji. Zazwyczaj "zleca" to innym lecz tym razem chciał powiedzieć to sam. Widział jak Weronika cierpi i jak bardzo wierzyła w to, że babcia wróci do domu. Jak tylko Marcelina zjadła Lilka położyła ją na łóżko i obserwowali jej uroczę miny.
Niestety tą chwilę przerwał telefon:
-Słucham?- powiedziała dość rozbawiona podziwiając swoją siostrzenice
-Z tej strony doktor Fabian Nortecki. - Weronika wiedziała, że albo jest to wiadomość o po prawię zdrowia babci, albo jej śmierci jednak pragnęła usłyszeć to, że babcia czuje się dobrze- Mam dla pani złą wiadomość- Weronice już ciekły łzy po policzku nie chciała tego usłyszeć.- Pani Hania odeszła od nas o 18:48. - Jej potok łez był jeszcze większy jakby ktoś odkręcił kran w jej oczach. Jednak bardzo szybko uświadomiła sobie, że jej matka umarła dokładnie o tej samej godzinie-Nawet nie wiesz jak jest mi przykro- powiedział mężczyzna już bez żadnych pan czy pani- Przyjmij moje najszczersze kondolencje- Lili i Maciek patrzyli po sobie i nie mogli odgadnąć co się stało
-Dziękuje, ale czemu nic nie zrobiłeś?!- wykrzyczała
-Robiłem wszystko co w mojej mocy. Przepraszam, jeżeli mogę Ci w czymś pomóc?
-Nie dziękuje.- powiedziała i zakończyła rozmowę. Wiedziała, że to nie wina Fabiana lecz chciała na kogoś to zrzucić by było jej łatwiej.
-Wercia co się stało?- zdobył się na odwagę
-Lili nasza babcia...- Weronika nie chciała tego wymówić te słowa nie chciały wyjść z jej ust. Przecież ta kobieta była dla nich jak matka! Jak druga matka z czego pierwszą straciły.
-Wera nie! Czy Babcia nie żyje?- zapytała by upewnić się
-Tak-dziewczyna rzekła tak cicho, że bardziej można było to odczytać z jej ruchu warg
Lili, Maciek i Weronika nie potrafili wydusić słowa jedyne co burzyło ich cisze to był cichy oddech maleńkiej dziewczynki wtulonej w ramiona Maćka. On uwielbiał tą starszą kobietę i wiedział jak wielkim wsparciem była dla jego dziewczyny i Liliany. Wiedział, że teraz nie jest odpowiedzialny tylko za Weronikę, ale i za Lili i jej dziecko. Obie siostry były zrozpaczone po stracie babci. Leżały wtulone w siebie i płakały. Liliana, która nie odrywała oczu od swej pociechy przez łzy nie mogła tego czynić. Dziękowała w myślach, że Maciek jest tak kochany, że zajął się jej córką. Dziewczyny po jakimś czasie zasnęły, a mężczyzna udał się do pokoju Liliany i Marceliny by ją położyć.
Po chwili dostał telefon:
-Synu gdzie Ty jesteś ?- powiedział jego tata
-Tato przepraszam zapomniałem o tym spotkaniu, ale babcia Wery...umarła. Dlatego całkowicie zapomniałem.
-Jezu! Przykro mi. Oczywiście ja to załatwię, a Ty z nimi zostań. Może pomóc Ci jakoś? Może mama przyjedzie pomoże z małą? Pewnie Lilka nie ma siły zajmować się córką
-Tato dziękuje, ale poradzę sobie sam. Tylko chciałbym chociaż dwa dni wolnego.
-Oczywiście. Trzymaj się jak coś to dzwoń.
Następnego dnia Weronika wraz z Maćkiem musieli iść do szpitala po akt zgonu by móc zacząć przygotowania do pogrzebu. Dziewczyna weszła do gabinetu lekarskiego:
-Jak pani się czuje?- zapytał Fabian
-A jak mogę się czuć? Przepraszam. Nie chciałam być nie miła po prostu...jest mi ciężko- powiedziała we łzach
-Rozumiem nie mam pretensji- powiedział kładąc na jej ramieniu rękę- chce Ci powiedzieć, że Twoja babcia powiedziała mi ważne słowa.
-Jakie?- zapytała wycierając swoje oczy
-Powiedziała, że teraz może odejść do córki i męża bo wy jesteście już szczęśliwe. Ty masz Maćka Twoja siostra córkę. Nie mówię Ci tego, żeby no nie wiem jak to powiedzieć. Po prostu sądzę, że powinnaś to wiedzieć. Może jakoś Ci to pomoże.- dziewczynie rzeczywiście zrobiło się trochę lepiej lecz na pewno nie ukoiło jej to bólu i żalu - Proszę- podał jej kartę
-Dziękuje, czy ona bardzo się męczyła?
-Nie i w ogóle nie bała się śmierci.Dostała drugiego zawału. Zdążyła tylko powiedzieć te słowa. Nie płacz już pani Hania by tego nie chciała. Teraz zajmijcie się Marceliną. Chyba dobrze pamiętam?
-Tak dobrze- wymusiła uśmiech na swej twarzy- imię po mamie. Umarła gdy miałam 5 lat.
-Przykro mi, ale skoro przeżyłaś tak straszną tragedie to to też pokonasz.
-Dziękuje za te słowa. Będę już szła.
-Jasne trzymaj się.-dziewczyna wyszła z gabinetu
-Czemu tak długo?- zapytał zniecierpliwiony Maciek, a ona wtuliła się w jego potężne ramiona
-Babcia powiedziała, że musi odejść już do mamy i dziadka, ale ja jej też potrzebuje- mężczyzna pogłaskał ją po głowie i pocałował w czoło
-Proszę się nią opiekować- powiedział Fabian wychodząc z gabinetu
-Słucham? Ja wiem jak mam się nią opiekować i nikt nie musi mi tego mówić!- wykrzyczał Maciek co Weronikę zdenerwowało
-Proszę ciszej tu jest szpital, a nie bar!- powiedział lekarz- Trzymaj się- rzucił w stronę Weroniki i poszedł
-Maciek uspokój się! W ogóle jak Ty się zachowujesz? Powinieneś mnie wspierać, a nie krzyczysz!
-Przepraszam, ale on mnie wkurza. Zrozum mnie mi też jest ciężko. Uwielbiałem Twoją babcie przecież wiesz.- wziął ją w swoje ramiona- przepraszam
-Rozumiem i dziękuje, że jesteś.
------------------------------------------
Strój Lili :
Stroje Wery :
Komentarze
Prześlij komentarz